Radio czyni cuda

Radia słuchamy, czy je słyszymy? To niejednoznaczne pytanie, a jeszcze bardziej niejednoznaczna jest na nie odpowiedź. Żeby znaleźć punkt wyjścia i przyznać przed lustrem jaki wpływ ma na nas odbiornik i często głos z niego mówiący powinniśmy odpowiedzieć sobie na kilka pytań, których zapewne nigdy sobie nie zadaliśmy.

Gdzie? Jak? Kiedy?

W kuchni, aucie, garażu, biurze, pociągu. Słuchamy go głównie dla umilenia nużącego czasu zyskując przy tym nowe informacje. Samo słuchanie radia zdawać by się mogło nie ma nas wpływu, bo żaden to wysiłek intelektualny, a raczej forma odprężenia . Ożywcze dyskusje ekspertów, zapowiedzi kolejnych albumów muzycznych, reklamy… To tylko skrawek pasma jakiego możemy uświadczyć nastawiając odbiornik na odpowiednią częstotliwość. Babcia lepiąca ciasto na pierogi i mechanik montujący uszczelkę pod głowicą – każdy może bez obaw słuchać ulubionej stacji i z pewnością nie ma to wpływu na efekt pracy. Ale czy każdy słucha tego samego?

Jaka stacja?

Starszeństwo, to wiekiem zaawansowane słucha audycji kulturowych oraz informacyjnych. Jeśli nasi dziadkowie decydują się na muzykę płynącą z membrany zazwyczaj jest to coś poważniejszego i ambitniejszego. Wynika to głównie z tego, że sędziwi wiekiem przyzwyczajeni są do epoki w której radio było jedynym oknem na świat. A nie trudno odgadnąć, że lata temu jakość programów stała na znacznie wyższym poziomie pod względem dziennikarskim oraz merytorycznym. Natomiast młodsze pokolenie całkowicie uległo ekspansji zagranicznego trendu na słuchanie stacji nowocześnie usposobionych. Zagraniczna muzyka, serie wywiadów, promocje utworów, to coś czymś aktualnie żyją stacje celujące właśnie w taki target. Trzeba przyznać, że podczas akademickich nocy w gronie przyjaciół nie włącza się „trójki”, zaś w domu seniora nie trzęsą się ściany od „rmfmax”.

Jakie skutki?

Goebbels kiedyś rzekł: „Kłamstwo powtarzane sto razy staje się prawdą”. Do czaru radia, ma się to tak, iż piosenka grana 16 razy w ciągu doby mimowolnie wkrada się do naszych sumień. I jeśli za pierwszym razem uznamy, że jest okropna, to za drugim wmówimy sobie, że niekoniecznie jest zła, gdyż lepiej będziemy ją znać. Idąc tym tropem – za 15’ razem stanie się naszym ulubionym utworem, który będziemy nucić pod prysznicem i w drodze do pracy. Dlaczego? Bo lubimy tylko te piosenki, które już znamy.